zdjęcie hansklos.blogspot.com

A więc jednak. Były materiały wybuchowe i był zamach na Prezydenta Rzeczypospolitej. A w zasadzie próba zamachu. Policja polityczna zatrzymała bowiem kilka dni temu pracownika jednej z krakowskich uczelni rzekomo lub faktycznie planującego zamach na konstytucyjne organy Polski, w tym Prezydenta. Dziwnym trafem nagle odczarowano fatalne słowo: zamach. Odmienia się je przez wszystkie przypadki we wszystkich wiodących mediach. Tu nie ma wątpliwości, nie dzieli się włosa na czworo i nie podważa jakiejkolwiek przesłanki. Dotychczas słowo zamach było traktowane jako orwellowska myślozbrodnia. W umysły milionów Polaków wdrukowano bowiem przeświadczenie, iż w żadnym wypadku to słowo nie tylko paść nie może, ale również nie można o nim pomyśleć. Nie było wszak zamachu w Smoleńsku, a pracownik krakowskiej uczelni też go przygotowywał. Nie było trotylu na wraku tupolewa i na drugim tupolewie też był. Nie próbuj mieć wątpliwości, nie zastanawiaj się, bo myśląc możesz utrudniać morderczą walkę o pokój i nadwyrężać niezniszczalny sojusz ze wschodnim Wielkim Bratem. Taka jest bezwzględna logika etapu, a ten kto jej nie rozumie jest niewątpliwie zaplutym karłem reakcji i człowiekiem chorym psychicznie lub po prostu świrem. Przesadzam? Być może, wszak tylko podsumowuję wypowiedzi kilku naszych wielkich „autorytetów” i tytuły artykułów kilku wiodących tygodników. Wniosek z tego całego zgiełku jest jeden. Nasze stosunki społeczne opanowała lepka maź kłamstwa, fałszu i propagandy, w której coraz trudniej się poruszać i coraz trudniej żyć.

Marsz prezydencki zorganizowany w związku ze Świętem Niepodległości zgromadził kilka tysięcy uczestników, w dużej części będących tam służbowo. Marsz Niepodległości zorganizowany tego samego dnia liczył według różnych źródeł od 50 do 100 tys. uczestników. Pewna „Gaz-eta” niosąca w ciemny polski lud sztandar postępu stosuje sztuczki słowne by pokazać, że marsze te były niemal równe, ale prezydencki był oazą spokoju a ten drugi zionął agresją i nienawiścią (w domyśle faszystowską). Wielu uczestników Marszu Niepodległości wspomina o policyjnych prowokatorach pokazując nawet ich zdjęcia. Pomyłka, chaos, czy może ktoś rozgrywa nad naszymi głowami jakąś partię szachów i toczy jakąś dziwną grę?

Komunikaty płynące w ostatnich dniach z Kancelarii Prezydenta zdradzają, że ich autorzy mają nie tylko duże problemy z językiem polskim, ale również doskonałą pamięć – forma ich wypowiedzi coraz bardziej bowiem przypomina nowomowę prl-owskiej propagandy. Pan Prezydent jest zaniepokojony nieodpowiedzialną działalnością niektórych dziennikarzy, którzy nieprzemyślanymi publikacjami burzą ład i spokój społeczny. Pan Prezydent jest zaniepokojony rodzącą się agresją w społeczeństwie. Czy ma na myśli domniemanych policyjnych prowokatorów na Marszu Niepodległości? Mówią wszak: zgoda buduje i zgoda jest najważniejsza. A tę rękę wyciągniętą do zgody władza niechybnie odetnie.

Z Panem Tuskiem też nie jest lepiej. Przemówieniena jubileuszu pięciolecia niszczenia i rozgrabiania Polski przez jego rząd nie zdradzało już nawet najmniejszych związków z rzeczywistością. Według Pana Premiera jego partia swoim istnieniem stawia tamę bliżej nieokreślonej agresji, niszczeniu dorobku demokracji i werbalnemu degradowaniu Polski do roli kondominium. Stara technika komunistycznej propagandy: przypisz swoje najgorsze cechy własnym przeciwnikom. Nienawidzisz? Krzycz, że nienawidzą. Kradniesz? Krzycz bezczelnie: łapaj złodzieja! Pamiętajmy: jest dobrze, ale nie beznadziejnie.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczyna grać orkiestra komentatorów. Nawoływania do przykręcenia śruby, delegalizacji pewnych partii i organizacji, aresztowań liderów opozycji. Do tego Trybunał Stanu za zbrodnie kaczyzmu. Czy ci ludzie poszaleli czy może realizują plan powolnego oswajania publiki z jakąś akcją przejścia do kolejnego etapu? Czy rządzącym nie świta czasem myśl już wcześniej wypowiedziana: władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy?

Pewien dziennikarz deklaruje, że jego ojczyzną jest internetowy portal społecznościowy. Pewnie nie widział tego rysunku satyrycznego: kaplica cmentarna a przy trumnie tylko dwie osoby, jedna do drugiej mówi: spodziewałem się większej frekwencji, miał przecież ponad dwa tysiące znajomych na facebooku!

Miliony naszych rodaków domyśla się, że w Smoleńsku mógł mieć miejsce zamach, ale uporczywie spycha tą myśl w podświadomość, tym mocniej im bardziej natarczywie powraca ona jak wyrzut sumienia, jak wspomnienie ich niegodziwych reakcji i wyborów politycznych po 10 kwietnia 2010 roku. Nazbierali trochę mamony w tym złudzeniu zgnuśniałej małej stabilizacji kilku lat ostatnich, która tak naprawdę nigdy nie była stabilna. Jurgielt pieniążków z europejskich funduszy też zrobił swoje. I teraz to wszystko stracić, gdy Putin nóżką tupnie? Nigdy! Oszukiwali samych siebie, by żyć w ułudzie bezpieczeństwa. Kiedyś wybrali przyszłość. Dziś wybrali spokój, święty spokój. I chce się tylko zacytować Winstona Churchilla, który skomentował niegodziwe działania premiera Wielkiej Brytanii Chamberlaina, który sprzedał Czechosłowację Hitlerowi: miał do wyboru hańbę albo wojnę, wybrał hańbę a wojnę i tak mieć będzie. Mieliście do wyboru hańbę lub bolesną prawdę. Wybraliście hańbę, ale w prawdzie i tak staniecie, prędzej czy później.

Oświadczenie wojskowego prokuratora na temat trotylu na wraku tupolewa. Kwintesencja prawniczego bełkotu by powiedzieć jednocześnie, że stanowczo nie, być może nie, a w zasadzie raczej tak, a nawet raczej chyba na pewno. Jak w tym dowcipie: czym się różni wróbelek? Że jedną nóżkę ma bardziej. Absurd, brak logiki. Tyle w tej sprawie kłamstw, manipulacji i dezinformacji robionych często tak umiejętnie, że zaczynam się zastanawiać, czy tej sprawy nie rozgrywają jacyś profesjonaliści w mundurach, niekoniecznie polskich. I tylko gdzieś w zakamarkach umysłu przypominają mi się słowa: niech wasza mowa będzie „tak, tak”,„nie, nie”. Czy jeszcze pamiętamy Kto to  powiedział?

Następuje degradacja języka. Słowa przestają mieć dawne znaczenie. Można powiedzieć jednocześnie wszystko i nic. Można postawić wszystko na głowie, czarne nazwać białym a białe czarnym i bezczelnie stwierdzić, że gdy sądzisz inaczej to jesteś gorszy, moherowy, zaściankowy. A przecież my chcemy być docenieni, być w awangardzie, wreszcie być Europejczykami pełną gębą. Tylko jakim kosztem?

Próba nałożenia na język kagańca politycznej poprawności. Nawet nie zauważamy, gdy zaczynamy używać słów narzuconych przez lewicowo-liberalny salon. A przecież narzucenie języka to narzucenie wizji świata. Gdy używamy słowa „gej” już przegrywamy w dyskusji. Za chwilę dziecko bezczelnie stwierdzające, że król jest nagi zostanie oskarżone o mowę nienawiści. Prawda i wolność zaczynają boleć i kosztować. Może więc wreszcie docenimy ich wartość?

Wybitny ksiądz intelektualista przybija piątkę z satanistą-celebrytą. Strzelają sobie fajną fotkę. Obaj uśmiechnięci, bo przecież zgoda buduje. A ja się pytam, gdzie Czesław Kiszczak? Czemu go pominięto? Porozumienie ponad podziałami bez jego udziału? To plucie na autorytety, godzenie w prestiż i narażanie na szwank.

Przypuszczam, że mógł pójść sygnał do policji (jasny lub dorozumiany, podwładni umieją wszak rozpoznać nawet niewypowiedziane zachcianki szefów), że wobec oszołomów smoleńskich można więcej. Ksiądz tłumaczy się funkcjonariuszom z patriotycznego kazania. Grzeczne wizyty policji u organizatorów marszów w obronie wolnych mediów, oczywiście w trosce o ich bezpieczeństwo. Bo ci smoleńscy narwańcy wciąż nie potrafią zrozumieć, że wcielana jest u nas właśnie w życie doktryna Forda, który rzekł: każdy może mieć samochód w takim kolorze jaki chce, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. Dziś brzmi to nieco inaczej: każdy obywatel ma prawo dostępu do mediów reprezentujących jego poglądy pod warunkiem, że będą to poglądy liberalne i prorządowe.

Komisja Europejska odrzuca projekt monety euro ze świętymi Cyrylem i Metodym. Nie podoba się obecny na wizerunku znak krzyża. Kandydat na członka tejże Komisji ma problemy, bo nie wykazał rewolucyjnej czujności na odcinku pozostając wierny chrześcijańskim wartościom. A mnie budynek Parlamentu Europejskiego coraz bardziej przypomina wizerunek wieży Babel. Ciąg dalszy nastąpi, niewątpliwie.

Przy współudziale rosyjskich funduszy powstaje film „Pokłosie” o pogromie Żydów dokonanym rzekomo przez Polaków. Tak jakby komuś z zewnątrz zależało by zamordować polską pamięć i polską tożsamość. Tak jakby ktoś realizował starą doktrynę chińskiego stratega Sun Tzu, który nauczał, że zamiast atakować wroga militarnie należy rozłożyć go od środka podsycając spory, propagując rozkład moralny, niszcząc fundamenty wiary, kultury i tożsamości.

Główny aktor występujący w „Pokłosiu” daje popis swojej historycznej elokwencji twierdząc, że już w bitwie pod Cedynią Polacy przywiązywali dzieci do tarcz. Poziom dna osiągnięty. Krótko mówiąc, już od czasów Mieszka I Polacy dokonywali pogromów Żydów. A że pod Cedynią rzeczywiście był pogrom, ale nie Żydów tylko Niemców i nie w stodole a w bitwie i to nie Polacy przywiązywali dzieci tylko Niemcy i nie pod Cedynią tylko pod Głogowem….. Cóż tam prawda historyczna, liczy się przekaz dnia jaki został zakodowany w mózgach milionów Polaków. Jak wiele lat temu stwierdził Jarosław Kaczyński: wnuki Stalina chcą z nas zrobić współpracowników Hitlera. Kolejna akcja wykonana w ramach realizacji wieloletniego programu pedagogiki wstydu na lata 1990-2020. Niech Polak czuje się gorszy i niech ma kompleksy, bo inaczej wbije się w dumę i jeszcze znów wybierze kaczyzm.

Każdy kolejny dzień przynosi następną garść podobnych zdarzeń, informacji, wypowiedzi. Ślepi przewodnicy ślepych wykonują kolejny krok ku przepaści. Przywykamy do tej atmosfery nie zauważając, że nasza wolność jest coraz bardziej zagrożona. Jednak widać już obronną reakcję organizmu na wirusa choroby toczącego nasza wspólnotę. Rosną w siłę oddolne patriotyczne ruchy społeczne, rozwijają się patriotyczne media, sto tysięcy ludzi tworzy krucjatę różańcową za Ojczyznę! Jest więc nadzieja? To przecież oczywiste. Zawsze była!

gloomy