zdjęcie wiadomosci.gazeta.pl

Cykl tajemniczych wydarzeń, dziwnych zgonów, zbiegów okoliczności ma swoje odzwierciedlenie w śmierci Piotra Jaroszewicza i jego żony, Alicji Solskiej. Wydarzenie to miało miejsce w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w podwarszawskim Aninie. Dziś, po 20 latach, mało kto zwraca uwagę na okoliczności mu towarzyszące oraz późniejsze wydarzenia. Oczywiste, że zbrodni nie dokonali trzej recydywiści, którzy byli w tej sprawie sądzeni. Podczas napadu splądrowaniu uległ wyłącznie gabinet (ale co tu pisać splądrowaniu – on został bardzo dokładnie przeszukany, sprawcy mieli na to wiele godzin, czego szukali? – wrócimy do tego pytania) ale nie zainteresowały ich książeczki czekowe, kolekcje znaczków, monet, droga zabytkowa broń…

Ale zanim na dobre wejdziemy do życia (i to cofając się do lat 30-tych XX wieku) i domu Piotra Jaroszewicza trzeba wspomnieć, że gospodarz nie otwierał obcym, wszyscy wcześniej telefonowali, ponadto Jaroszewicz miał w gabinecie broń, a dodatkowo całej posesji pilnował groźny pies.

Zanim Piotr Jaroszewicz był premierem w latach 1970–1980, był wiceministrem obrony narodowej, głównym kwatermistrzem Wojska Polskiego, wiceprzewodniczącym Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego oraz wicepremierem.

Warto zauważyć, ze przed II Wojną Światową Jaroszewicz był nauczycielem, a gdy podjął służbę w wojsku polskim w ZSRS (Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich) dosłownie błyskawicznie awansował, dochodząc do funkcji zastępcy dowódcy 1. Armii Ludowego Wojska Polskiego do spraw polityczno-wychowawczych. Człowiek, który był nauczycielem w sanacyjnej Polsce, po wejściu wojsk sowieckich po 17 września 1939 roku mógł zostać obiektem poważnych represji, zaś z drugiej strony jako ewentualny komunista, działacz KPP w ogóle nie występował w wyższych kręgach konspiracyjnej Komunistycznej Partii Polski. Najprawdopodobniej już od lat 30-tych Jaroszewicz pozostawał agentem sowieckiego wywiadu… tym samym wiedza Jaroszewicza, którą zdobywał nieprzerwanie przez 40 lat była olbrzymia. Czy to ona doprowadziła go w końcu do śmierci?

Mordercy spędzili w domu Jaroszewiczów wiele godzin. Byłego premiera okrutnie torturowali (m.in. wbijali mu gwoździe w stopy), a ranem 1 września zadzierzgnęli ciupagą pasek na jego szyi. Alicję Solską początkowo związali i położyli w łazience, by ranem zabić ją strzałem w tył głowy ze sztucera jej męża. Ciała ofiar odnalazł około godz. 23
1 września ich syn, Jan, zaniepokojony faktem, iż rodzice nie odbierają telefonu. Pisaliśmy już, że założono od początku śledztwa motyw rabunkowy napadu. Przeczyły temu zeznania syna Jaroszewicza, bowiem z biurka zginęły zapiski ojca (prawa ręka byłego premiera nie była związana, być może w celu wskazania albo podpisania czegoś…?) Wcześniej Jaroszewicz mówił znajomym, że przygotowuje się do napisania książki, wspomnień
z kariery politycznej i co najważniejsze był bardzo niezadowolony z ówczesnej sytuacji,
z formy transformacji ustrojowej, że karierę w nowych realiach robią konkretne osoby…
W śledztwie (nie był przy nim obecny prokurator!!!) popełniono mnóstwo uchybień: nie zabezpieczono śladów, nie zbadano zamka do drzwi domu, zabrudzeń na drzwiach
i ościeżnicach willi, zignorowano zeznania świadka, który powiedział, że widział, jak ranem
1 września z domu Jaroszewiczów wychodziła kobieta i dwóch mężczyzn.

Już na samym początku śledztwa (czyli wtedy, kiedy są największe szanse na schwytanie morderców), popełniono karygodne błędy, dość powiedzieć, że willa była zupełnie niezabezpieczona, na miejscu pojawili się policjanci z lokalnego komisariatu, policjanci z Komendy Stołecznej Policji, z Komendy Głównej, a także oficerowie ówczesnego Urzędu Ochrony Państwa. Ale to nie było jedyne śledztwo.

Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że w ciągu paru następnych lat zamordowani zostali dwaj przyjaciele/znajomi Piotra Jaroszewicza, którzy w swoim czasie i okolicznościach życiowych byli znaczącymi postaciami w jego życiu (obydwie te osoby pojawią się w jednej z hipotez dotyczących zabójstwa).

Generał Jerzy Fonkowicz, żołnierz Armii Ludowej, po wojnie, w latach 1959-1964 szef Departamentu Kadr MON, następnie attache wojskowy w Finlandii, w 1968 roku zwolniony
z zawodowej służby wojskowej (zamordowany w 1997 roku, ustalono, że Fonkowicz był wcześniej torturowany przez dużą liczbę napastników),

Tadeusz Steć, przewodnik górski, autor licznych przewodników, książek

i artykułów, znawca Sudetów (zamordowany w 1993 roku, znaleziony w damskim szlafroku, co sugerować może, że Steć został zabity przez np. przygodnego kochanka, przynajmniej tak to wyglądało – Steć był homoseksualistą).

Jakie mogły być przyczyny śmierci PRL-owskiego premiera? Przedstawmy kilka hipotez:

 - pod koniec wojny i zaraz po niej Piotr Jaroszewicz kontaktował się z generałem Karolem Świerczewskim, który opierając się na informacjach pozyskanych od sowieckich wojskowych wysokiego szczebla opowiadał Jaroszewiczowi o metodzie „matrioszek” czyli odpowiednio przygotowanych i wyszkolonych sowieckich agentów-sobowtórów, którzy w każdej chwili mogą zastąpić PRL-owskich polityków. Co najważniejsze Jaroszewicz i Świerczewski podjęli działania, w wyniku których prawdopodobnie zidentyfikowali kilka „matrioszek”, np. pułkownika Józefa Światło (czy wobec tego na zachód „uciekł” sowiecki podwójny agent?) oraz Bolesława Bieruta. Po śmierci Świerczewskiego Jaroszewicz miał sugerować, że śmierć „Waltera” (pseudonim Świerczewskiego) mogła mieć związek z tą wiedzą. Powyższym informacjom zaprzeczał syn Bieruta Jan Chyliński (w swoim czasie ambasador PRL w Bonn – ale trudno uznać to z poważne zaprzeczenie).

- bohater tego artykułu oraz Fonkowicz i Steć (dwaj pierwsi jako wojskowi, Steć jako tłumacz z niemieckiego i człowiek dobrze znający teren) spotkali się przed laty, gdy
w roku 1945 przejmowali archiwa wywiadu hitlerowskiego, ukryte przez wycofujące się wojska niemieckie w pałacu w Radomierzycach. Wkrótce akta trafiły do Związku Sowieckiego, a dotyczyły one m.in. kolaboracji Francji z III Rzeszą.

- Piotr Jaroszewicz jako premier w dekadzie „cudu gospodarczego” lat 70-tych miał dużą wiedzę na temat finansów i gospodarki państwa. Czy na przełomie lat 80 i 90-tych chciał się tą wiedzą podzielić i powiedzieć o katastrofalnym stanie polskich finansów publicznych oraz gospodarki?

- czy kradzież dokumentów została przeprowadzana np. przez przygodnych kryminalistów, którzy chcieli owe dokumenty sprzedać na czarnym rynku – taka wersja wydarzeń również się pojawiła, ale ze wszystkich jest najmniej wiarygodna,

- pojawia się temat prywatnego archiwum Jaroszewicza oraz przechowywania przez niego kopii dokumentów obciążających np. Jaruzelskiego i Kiszczaka i innych polityków z ich otoczenia. Choć Jaroszewicz w latach 80-tych znajdował się poza polityką (internowany po 1980 roku), to wystarczyłaby jego wiedza z lat poprzednich. Wojciech Jaruzelski już od roku 1968 roku zajmował stanowisko ministra obrony PRL, poza tym Jaroszewicz pozostawił w strukturach władzy współpracowników, którzy mogliby kopie takich dokumentów mu przekazywać.

 Analizując powyższe hipotezy, z oczywistych przyczyn nie przebijemy pewnych murów, ale prawdopodobnie pada w owych spekulacjach prawdziwa przyczyna śmierci byłego premiera.

Odkrycie „matrioszek” w postaci Józefa Światło czy nawet Bolesława Bieruta (wieloletniego dyspozycyjnego agenta NKWD) nie miałoby znaczenia w roku 1992. Pojawiły się informacje że taką ”matrioszką” był Wojciech Jaruzelski (informację tę cytujemy za prof. Pawłem Wieczorkiewiczem z Uniwersytetu Warszawskiego, ale są też relacje mówiące o tym, że po jednym z powrotów z ZSRS W. Jaruzelski był zmieniony, nie kojarzył podstawowych dla niego faktów, a po spożyciu alkoholu zaraz śpiewał po rosyjsku. Prawda jest jednak taka, że są to informacje zbyt wątłe, poza tym jaka byłaby potrzeba podstawiania sobowtóra, skoro Jaruzelski zawsze wykonywał wszystkie polecenia płynące z Moskwy.

Oficjalnie Biuro Wywiadu Kryminalnego Komendy Głównej Policji opracowało raport przedstawiający tezę, iż powodem zabójstwa Jaroszewicza była chęć pozyskania przez niezidentyfikowane osoby dokumentów jakie Jaroszewicz, Fonkowicz i Steć, zabrali ze zbioru hitlerowskich archiwów z Radomierzyc w 1945 roku, ale postawmy wobec tego jedno pytanie, jakie znaczenie te dokumenty bardzo ważne w latach 40, 50-tych miałyby
w latach 90-tych?

Odnośnie spraw gospodarczych to przecież już w latach 80-tych, jeszcze rządy PRL-owskie podjęły działania mające na celu zmianę polityki gospodarczej, nie mówiąc o następnej dekadzie.

Napad na willę przeprowadzony przez kryminalistów raczej nie wchodził w rachubę, po pierwsze zaniechaliby oni napadu ze względu, że celem pozostawałby były premier więc śledztwo prowadziliby najlepsi policjanci, z drugiej strony gdyby już taki fakt miał miejsce, sprawcy napadu zostaliby szybko namierzeni i na podstawie mocnych dowodów skazani.

Zatem wszelkie poszlaki wskazują na tajemnicze archiwum Jaroszewicza jako na przyczynę jego śmierci. Czy dokumenty tam się znajdujące były gromadzone po to, aby w odpowiednim momencie wykorzystać je przeciwko ekipie generałów? To przecież oni odsunęli premiera od władzy. Czy Jaroszewicz gromadził kopie tajnych dokumentów zawsze jako swoistą polisę ubezpieczeniową? Bliscy znajomi Jaroszewicza mówili później, że on sam kilkakrotnie mówił, iż ujawni te dokumenty, przedstawi je do publicznej wiadomości, więc prewencyjnie zamknięto mu usta… 

W 2001 roku wprowadzono w polskiej policji System automatycznej identyfikacji odcisków palców – AFIS, dzięki temu wznowionych zostało wiele dawnych śledztw. Zajęły się tym komórki policji nazywane potocznie Archiwum X i dzięki temu powrócono także do śledztwa w sprawie śmierci Alicji i Piotra Jaroszewiczów.

Jednak pod koniec 2005 roku odkryto, że z akt sprawy zaginęły kluczowe dowody w postaci trzech folii ze śladami niezidentyfikowanych odcisków palców. Odciski te zostały znalezione na miejscu zabójstwa, na ciupadze, okularach byłego premiera i drzwiach szafy znajdującej się w jego gabinecie. Nie należały one do Jaroszewiczów, ich rodzin, znajomych ani policjantów. Nie udało się, mimo dwuletnich poszukiwań, odszukać tych folii. Znaleziono jedynie zdjęcie odcisków palców zebranych z ciupagi, jednak próba ustalenia, kto je na niej pozostawił, mimo zastosowania systemu AFIS, zakończyła się niepowodzeniem.

Niech epilogiem tej sprawy, miejmy nadzieje epilogiem na obecną chwilę, będzie końcówka procesu trzech recydywistów, których bezpośrednio po morderstwie chciano skazać za zabójstwo Jaroszewiczów, o uniewinnienie podsądnych wobec słabości dowodów prosił nawet… prokurator.