W najnowszej historii Polski wielu prezydentów zmarło w szczególnych, tragicznych okolicznościach. Gabriel Narutowicz, Lech Kaczyński – o nich wiemy niemal wszystko.
A czy mówi nam coś nazwisko Kazimierz Sabbat – Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej na Uchodźstwie? Sprawował on ten najwyższy Urząd w latach 1986-1989.
Emigracyjna Rzeczpospolita, szczególnie ta funkcjonująca na obczyźnie po roku 1945 jest współcześnie bardzo mało znana, a prowadziła aktywną działalność państwową, dość napisać, iż sam Sabbat we wcześniejszych latach swojej kariery politycznej kierował odcinkiem skarbu w Egzekutywie Zjednoczenia Narodowego, a od 1967 roku był prezesem tego organu. Przed prezydenturą był premierem rządu RP na Uchodźstwie, miało to miejsce w latach 1976-1986, w tym czasie wiele podróżował po świecie, inspirując środowiska polonijne do aktywniejszej działalności oraz umacniając rolę rządu i Prezydenta RP w świecie. W swoim mieszkaniu w Londynie przyjmował wielokrotnie przedstawicieli polskiej opozycji działającej w PRL, działaczy m.in.: Konfederacji Polski Niepodległej czy Komitetu Obrony Robotników. Jego nazwisko i słowa poparcia zamieszczała polska prasa emigracyjna
i podziemna wychodząca w kraju. Kazimierz Sabbat organizował i wspierał protesty przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, usiłował jednoczyć polityczne ośrodki na emigracji, współpracował z emigracyjnymi ośrodkami ukraińskimi i czeskimi, tym samym kontynuując politykę poprzednich polskich rządów.

Z umiarkowaniem przyjął ustalenia obrad Okrągłego Stołu i zwycięstwo „Solidarności” w wyborach do Sejmu i Senatu PRL (4 czerwca 1989 r.), upatrując w tym usankcjonowanie niekorzystnych zjawisk, m.in.: utrzymanie się gen. W. Jaruzelskiego
i jego współpracowników przy władzy oraz zablokowanie powrotu władz emigracyjnych do Polski.

Kazimierz Sabbat zmarł nagle 19 lipca 1989 roku, w drodze z londyńskiej siedziby władz RP na Uchodźstwie (tzw. „Zamek” przy 43 Eaton Place) do domu. Stało się to w dniu wyboru
w Warszawie przez połączone izby Sejmu i Senatu W. Jaruzelskiego na Prezydenta. Czyż może być bardziej symboliczna data? Dzisiaj już w sferze domysłów pozostaje dalsza polityczna droga Kazimierza Sabbata, jakie stanowisko zająłby po powrocie do Polski, czy bez większych obiekcji przekazałby insygnia Niepodległej Rzeczpospolitej.
Patrząc na ostatnie 22 lata naszej historii można jednoznacznie stwierdzić, że Polska byłaby sprawniejszym państwem gdyby u jej źródeł tworzyli ją politycy wierni Niepodległości przez cały okres wojenny i powojenny , niż ci dygnitarze poprzedniego ustroju, którzy dopiero w obliczu erozji PRL-u, w sposób raczej wymuszony skierowali się ku demokracji.